Kobiety wypędzone - Marianne Weber

"...Można śmiało stwierdzić, iż obecne stosunki polsko-niemieckie należą do najlepszych w długiej historii wspólnego sąsiedztwa. Jednak sporym cieniem rzucającym się na te harmonijne relacje są roszczenia majątkowe Niemców zamieszkujących tereny przekazane po drugiej w wojnie światowej Polsce. Kwestia zwrotów przejętego przez Polaków mienia bądź wypłat odszkodowań za nie wywołuje uzasadnione obawy wśród Polaków, a zwłaszcza u obecnych mieszkańców ziem niegdyś wchodzących w skład państwa niemieckiego. Atmosfera niepewności, a nawet strachu, wywołuje silnie emocjonalne reakcje wychodzące z obydwu stron, co zniechęca historyków do zajmowania się problematyką niemieckich wysiedlonych. Skutkiem tego jest widoczny brak dostępu do publikacji odwołujących się do wydarzeń zaistniałych na otrzymanych przez Polskę terytoriach zamieszkałych przez ludność niemiecką. Nie jest żadną tajemnicą, że zbytnia kontrowersyjność, a przez to różnorakie w formie próby nacisku, nie służą rzeczowej pracy historyka. Dlatego nie ma się czemu dziwić, że polscy historycy starają się obchodzić ten temat szerokim łukiem. W sukurs naszemu zapotrzebowaniu na wiedzę o wysiedleniach ludności niemieckiej wychodzi zakrzewskie wydawnictwo Replika, które postanowiło wydać na polski rynek zbiory wspomnień niemieckich wypędzonych.

Miałem już okazję recenzować jeden zbiór relacji wysiedlonych ("Nie było powrotu. Wspomnienia wypędzonych" pod red. Herberta Reinossa), a tym razem przyszło przedstawić Wam wspomnienia niemieckich kobiet. Ich świadectwa przetrwały i ujrzały światło dzienne dzięki iście benedyktyńskiej pracy pisarki Marianne Weber (żony słynnego socjologa Maxa Webera), przy pomocy Dorothy von Velsen. Potencjalnego czytelnika przestrzegam, aby w chwili wzięcia książki do ręki pamiętał, iż ma ona charakter wspomnieniowy, a nie zaś rzeczowej monografii problemu. Przy lekturze ważny jest więc dystans: pamiętajmy, iż kobiety przedstawiające swoje losy na tle wydarzeń z lat 1944-48 przekazują w relacjach bardzo silny ładunek uczuciowy, co czasami zamazuje obiektywną wizję historii. Tym niemniej z pewnością te intymne wyznania, spisane jeszcze "na świeżo", są ważnym źródłem informacji o położeniu materialnym, psychicznym i fizycznym ludności niemieckiej. W ich relacjach urzekła mnie ich miłość do Vaterlandu. W żadnym wypadku nieżyjąca już autorka ani późniejszy niemiecki wydawca nie mieli na celu rewizji historii II wojny światowej i jej skutków; celem ich pracy była ochrona pamięci Niemców, którzy musieli zapłacić największą cenę za przegraną wojnę. Autorka ma jedynie żal (jak i większość kobiet) o to, iż to one oraz ich dzieci czy starzy rodzice (dziadkowie) musieli pokutować za winy nazistowskich siepaczy. Ale co ważne, sama Marianne Weber nie zapomina przyczyny podtytułowej "zemsty zwycięzców". Myślę, że wyrazem hołdu dla narodów okupowanych przez III Rzeszę jest dołączona do zbioru (i to na samym początku) relacja Polki - Karoliny Lanckorońskiej, przedwojennej wykładowczyni historii sztuki na Uniwersytecie Lwowskim, która jako więźniarka obozu koncentracyjnego w Ravensbrück potrafiła stworzyć dla pozostałych towarzyszek niedoli z całej Europy (w tym Niemek) kółko samokształceniowe, które pozwalało im choćby na chwilę zapomnieć o straszliwym położeniu. Jej relacja pozwala wyobrazić sobie, jaka ogromna potrzeba wiedzy i korzystania z dóbr kultury wyzwala się w człowieku tego pozbawionym. Esencją książki są oczywiście wspomnienia odysei jedenastu mieszkanek wschodnich rubieży Niemiec oraz dwóch ich rodaczek, które nie zostały wypędzone z własnych domów przez zwycięzców, lecz dobrowolnie uciekły na zachód. Każda relacja opatrzona jest również komentarzem autorki. Dodatkowo w książce zamieszczono listy otrzymane przez autorkę (związane z bohaterami opowieści czy problematyką) oraz wywiad przeprowadzony przez dwóch amerykańskich żołnierzy.

Wydawca nie zapomniał oczywiście specjalnej przedmowie, która nakreśla problematykę wysiedleń oraz jej skutków. Poza tym czuję się zobowiązany złożyć pod adresem Wydawnictwa Replika wyrazy podziwu. Nie wszystkie wydawnictwa decydują się na druk prac o tak drażliwym temacie. Wydawca nie po raz pierwszy zresztą udowadnia, że nie obawia się trudnych tematów (które mogą spowodować straty ekonomiczne), a są niezwykle potrzebne przy trwającej, bardzo emocjonalnej debacie publicznej. Myślę, że wielu Czytelników podobnie jak ja doceni tą strategię zakrzewskiego wydawnictwa. "Kobiety wypędzone" rzucają światło na trudne położenie ludności niemieckiej na utraconych ziemiach wschodnich. Z pewnością nikt nie może zabrać im prawa do pamięci "czasu największych upokorzeń". Wojna tak zdeprawowała ludzkie umysły, że rzeczy dziś uznawane za oczywiste barbarzyństwo wówczas nie był tak rozumiane. Upadek moralny wywołany wojną i nazistowskimi zbrodniami nie pozwolił obejść się zwycięzcom bez zemsty. Dlatego więc strona niemiecka powinna przy jakimkolwiek podnoszeniu tematu krzywd wymierzonych Niemcom, pamiętać kto nakręcił tą spiralę nienawiści. A kwestię wymierzania krzywd za krzywdę pozostawiam sumieniu każdego z osobna. Ojcowie prawodawstwa kazali wysłuchiwać relacji obydwu stron - tak i my Polacy, bez względu na to jak odbieramy niemieckie pretensje powinniśmy starać jak najlepiej zrozumieć niemiecki punkt widzenia. Myślę, że "Kobiety Wypędzone" pomogą w tym."

Jakub Radecki

www.konflikty.pl