Marek Edelman.
I była miłość w getcie.
2 października 2009 roku zmarł w Warszawie ostatni żyjący przywódca Żydowskiej Organizacji Bojowej, żołnierz powstania w Getcie Warszawskim i Powstania Warszaw-skiego, lekarz kardiolog i działacz społeczny MAREK EDELMAN.
Takich ludzi jak Marek było niewielu, nawet w Jego środowisku i pokoleniu - powiedział prof. Władysław Bartoszewski, rówieśnik Edelmana. - Co ja mogę powiedzieć o Marku Edelmanie? Bohater wolności, który miał niezwykłą odwagę. Urodzony prawdopodobnie w 1922 roku w Homlu, jako dziecko za-mieszkał z rodzicami w Warszawie. W 1939 roku związał się z Socjalistycz-nym Związkiem Młodzieży "Przyszłość", następnie Powszechnym Żydowskim Związkiem Robotniczym BUND. Podczas powstania w Getcie Warszawskim w 1943 roku był zastępcą komendanta ŻOB Mordechaja Anielewicza, a po jego śmierci ostatnim dowódcą sił powstańczych. W 1944 r. z oddziałem ŻOB walczył w Powstaniu Warszawskim; został na Żoliborzu uratowany w listo-padzie 1944 r. przez patrol Polskiego Czerwonego Krzyża. W 1951 r. ukończył studia na Akademii Medycznej w Łodzi; specjalizował się w kardiochirurgii. Po wydarzeniach marcowych w 1968 roku został zwolniony z pracy i uniemożliwiono mu zakończenie habilitacji, jednak mimo ataków ze strony władz pozostał w Polsce. Pytany dlaczego, odpowiadał: "Tutaj pochowany jest mój naród. Zostałem, bo jestem strażnikiem żydowskich grobów."
Otrzymał doktoraty honoris causa Uniwersytetu Yale, Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Był honorowym obywatelem Łodzi i Warszawy. W 1998 r. został odznaczony Orderem Orła Białego, zaś w 2008 r. otrzymał Order Komandora Legii Honorowej - najwyższe francuskie odznaczenie nadawane wybitnym, zasłużonym osobistościom. Jego dzieje spisała Hanna Krall w wywiadzie-rzece zatytułowanym Zdążyć przed Panem Bogiem, powstały także jego biografie: Strażnik. Marek Edelman opowiada oraz Marek Edelman. Życie. Po prostu. On sam był autorem książki Getto walczy wydanego zaraz po wojnie sprawozdania z udziału Bundu w powstaniu w getcie, który, jak napisała we wstępie Zofia Nałkowska „był dokumentem zbiorowej mocy ducha, ocalonej z największej klęski, jaką znają dzieje narodów". W zasadzie najważniejsze jest życie. A jak już jest życie, to najważniejsza jest wolność. A potem oddaje się życie za wolność. Wtedy już nie wiadomo, co jest najważniejsze – takie motto umieścił Edelman we wznowieniu książki w wolnej Polsce.
Kiedy już wydawało się, że Jego dorobek literacki zamknie się ta właśnie pozycją, w marcu bieżącego roku ukazała się książka "I była miłość w getcie". Ta niezwykle osobista, wspomnieniowa opowieść, snuta przez Marka Edelmana,
spisana została przez Paulę Sawicką, która wysłuchała jego zwierzeń i nadała im formę gawędy, rozmowy. W czasie promocji książki, która odbyła się w lutym 2009 r. w Warszawie autor powiedział: "Miłość nie jest do publicznej
rozmowy. Sytuacje są różne: czasem miłość zabija, czasem ratuje. Osoby opisane w tej książce nie żyją, ale miały swój czas (…) Jedynie Nałkowska w Medalionach pisze o uczuciach ludzi z getta. I Brandys. Reszta autorów opisuje, jak ludzie ginęli, umierali z głodu na ulicy. A to nie jest cała prawda – byli tam też ludzie, którzy przeżyli piękne chwile. Czy to nie jest wielkie? Działy się piękne rzeczy w nieludzkich warunkach. To tylko zależy od człowieka. W takich czasach ludzie lgnęli do siebie, bo samotność była trudna. Miłość jest wszechogarniająca, bez niej nie można żyć."
Ta wyjątkowa książka ma szansę przybliżyć temat Holocaustu także tym czytelnikom, którzy do tej pory po literaturę martyrologiczną nie sięgali. Sam autor zapytany, do jakiego czytelnika pragnąłby dotrzeć, mówił: "Nie mam wymarzonego czytelnika. To książka dla ludzi delikatnych, którzy wiedzą, że miłość jest wielka. Polska jest przeszyta Oświęcimiem, gettami, dlatego trzeba mówić o tym, co jest piękne."
Fot. Małgorzata Kujawka / AG
Marek Edelman broni Pawła Lipskiego Gazeta Wyborcza 2009-01-21, ostatnia aktualizacja 2009-01-20 20:41